Ostatnio było długo i drobnym maczkiem, więc teraz postaram się krócej. Przed wyjazdem do domu (i odcięciem się od internetu) muszę wyrzucić z siebie tę historię.
Ostatnio w jednym z klubów, przez znajomych znajomego poznałem Anię. Bardzo ciekawa osoba: dwudziestoparoletnia kobieta, która niedawno urodziła córeczkę Monikę i z tego powodu musiała rzucić studia. Ojcem Moniki jest niejaki Andrzej - od ośmiu lat przyjaciel Ani. A właściwie były przyjaciel. Gdy okazało się, że Ania jest w ciąży, Andrzej zerwał z nią kontakt. Jego rodzice dowiedzieli się, że będą mieli wnuczkę dopiero, gdy Ania była w ósmym miesiącu ciąży. Nie zareagowali na to z entuzjazmem. Z resztą gdy była w ciąży i potrzebowała jego wsparcia, a potem gdy po porodzie czekała na odwiedziny, nie doczekała się.
Jedna uwaga: niech Cię nie zmyli niewinne imię Ania - dziewczyna od zawsze lubiła “mocne imprezy, chlanie i walenie się z każdym” (cytat z jej opowiadania). Jak widać jest również bezpośrednia. “Zwykła klubiara” można by pomyśleć.
Nie, nie zwykła. Mimo, że apostatka (sic!), to myślę, że to właśnie ona, jak mało który “współczesny katolik” potrafi odpowiedzieć (mimo, że nieświadomie) na Chrystusowe wezwanie, o wzięciu swojego krzyża. Dlaczego? Ja bym tę łajzę w męskich spodniach (cytat z o. Górzyńskiego OP) ukatrupił. Kobiety, jako że są bardziej delikatne, zapewne poprzestałyby na tym, że nie chcą go znać, a Monika nigdy nie dowiedziałaby się, kto jest jej prawdziwym ojcem. Z resztą jak często katolickie małżeństwa rozchodzą się, a dzieci stają się wtedy obiektem przetargowym? Jak często któreś z rodziców musi WALCZYĆ o prawo do widywania swojej pociechy?
Co natomiast mówi Ania? “Nie chcę, żeby w przyszłości moja córka mówiła do swojego wujka - który być może gdzieś tam się pojawi - tato. Jeśli będzie to robić, to jej wybór, ale nigdy nie będę jej okłamywać. Będzie wiedziała, że jej prawdziwym tatą jest Andrzej”. “Co w związku z tą wiedzą?”- pytam. “Andrzej będzie mógł się z nią widywać, kiedy będzie chciał. Nigdy do niego nie wrócę, nie chcę go znać, ale nigdy też nie ograniczę jego kontaktów z córką.”
A na koniec rozmowy dodała “jedyne, co ograniczam, to moje życie: imprezy, chlanie i tak dalej, no wiesz. Musiałam z tym niestety, skończyć. Robię to dla niej”. “Ale nie przestało Ci się to podobać?” - pytam. “Nie”.
Nie wiem, czy kiedykolwiek ją jeszcze spotkam. Pewnie nie. Ale proszę Cię o modlitwę w jej intencji. No i oczywiście w intencji jej córeczki!
P.S.
Ze względu na dobra osobiste osób, ich imiona zostały zmienione
czy można odpowiadać nieświadomie? czy można brać Krzyż Chrystusa, odrzucając Jego samego?
OdpowiedzUsuńP.S. jeśli mówisz o tym ojcu, który prowadził ostatnie rekolekcje, to jednak Gużyński. to nie był błąd na plakatach :)
I to się nazywa dobry komentarz - nie dość, że inspiruje na przyszłość, to jeszcze zauważa moją niestaranność - oczywiście chodziło mi o o. Pawła Gużyńskiego, anie jakiegoś tam innego ;) Za pomyłkę przepraszam, a koleją notką postaram się odpowiedzieć na Twoje pytanie :)
OdpowiedzUsuń